Czarny telefon
|
|
|||
OpisNieśmiały, ale sprytny 13 – letni Finney Shaw zostaje uprowadzony przez sadystycznego zabójcę i uwięziony w dźwiękoszczelnej piwnicy, gdzie krzyki na nic się nie zdadzą. Kiedy odłączony od kabla telefon powieszony na ścianie piwnicy zaczyna dzwonić, Finney uświadamia sobie, że słyszy głosy poprzednich ofiar mordercy. Chcą one zrobić wszystko, żeby chłopiec nie podzielić ich losu. |
|||
Galeria zdjęć: |
|||
Recenzja„Czarny telefon” to dość krótkie opowiadanie ze zbioru „Upiory XX wieku”, całkiem niezłe ale też nie wyróżniające się szczególnie na tle innych z tej naprawdę udanej książki. Filmowcy biorąc je na warsztat zmuszeni byli tę historię rozbudować aby zapełnić czas pełnometrażówki. Scott Derrickson i C. Robert Cargill rozbudowali postać Wyłapywacza, powplatali i rozbudowali różne wątki ale też poprowadzili ten film dość spokojnie i wolno. Wszystko to sprawiło, że ostatecznie film wypada lepiej niż pierwowzór. Zagrało tutaj chyba wszystko. Po pierwsze casting, Ethan Hawke jest bardzo lubianym przeze mnie aktorem od czasów „Przed wschodem słońca” czyli grubo ponad dwadzieścia lat. Jak to często bywa w horrorach i filmach grozy, czarny charakter / potwór / morderca, nie pojawia się na ekranie dość często (dla przykładu, Anthony Hopkins w „Milczeniu owiec” ma szesnaście minut czasu ekranowego w dwugodzinnym filmie) i podobnie jest tutaj. Hawke jako Wyłapywacz nie ma tutaj wielu scen, nie ma też za dużo do powiedzenia a jednak stworzył złola, który ma szansę wejść do grona tych najbardziej mrocznych i wyrazistych. Niemal cały czas widzimy go w masce, gra zatem głosem i językiem ciała ale udało mu się zbudować pełnokrwistą postać, która autentycznie wzbudza niepokój absolutnie w każdej sekundzie pobytu na ekranie. Trzeba powiedzieć, że ogromna też w tym zasługa ów maski, czy raczej masek, bo Wyłapywać ma ich wiele, i zmienia je w zależności… no właśnie, w zależności od czego? Nastroju? Są to maski modułowe, składające się z dwóch części, górnej, która jest zawsze ta sama i dolnej, którą można odczepić i wymienić. Mamy tu i ogromnie szeroki uśmiech, smutek, brak ust czy taką ukazującą złość. Wszystkie one przerażają i myślę, że dołączą do zestawu ikonicznych horrorowych gadżetów jak maski Jasona z „Piątku 13-tego” czy Michaela Myersa z „Halloween”. Co trzeba podkreślić, maski to pomysł twórców filmu, w opowiadaniu Joe Hilla tego elementu nie było, także olbrzymi plus dla filmu. Poza dorosłym aktorem mamy tutaj rodzeństwo dzieciaków granych przez Masona Thamesa i Madeleine McGraw. Oboje świetnie poradzili sobie przed kamerą, chociaż większe wrażenie robi McGraw, która niesamowicie naturalnie i przekonująco wypadła w scenie, w której bita jest przez pijanego ojca. Jej płacz, strach i złość, które jednocześnie ukazuje to coś wyjątkowego u tak młodej aktorki. Twórcy potrafili stworzyć też ciągłe napięcie. Autentycznie towarzyszy ono widzowi niemal od początku filmu, gdy Wyłapywacz porywa Finneya i go więzi nie ma chwili rozluźnienia, mimo, że tak jak wspominałem, film ten prowadzony jest spokojnie i bez fajerwerków. Udało się jednak wywołać atmosferę i napięcia i strachu, jest też tu obecnych kilka jump scare’ów, które potrafią przerazić. Całość potęguje jeszcze wyrazista muzyka, która świetnie uzupełnia obraz. Podobało mi się też jak twórcy odtworzyli klimat małego miasteczka lat siedemdziesiątych, zarówno scenografią jak i przedstawieniem ówczesnej rzeczywistości, relacji dzieciaków w szkole czy z rodzicami w domu. Można tutaj odnaleźć klimat „Stranger Things” czy „To”. Dodatkowo tak jak tam tak i tutaj mamy wątek paranormalny, niewielki ale istotny, który doprowadza do finału. A sam finał? Jego odbiór może być różny, z jednej strony na pewno satysfakcjonujący ale też dla niektórych, tych potrzebujących wyjaśnień i dopowiedzeń może być nieco irytujący. Mi wystarczyło przedstawienie Wyłapywacza tak jak to zrobił Scott Derrickson, bez analizy jego działań, bez przedstawienia jego historii i genezy tego co robił. W tym filmie nie to było ważne a i pewne niedopowiedzenia uważam czasem za zaletę a nie wadę historii. Film „Czarny telefon” to świetna ekranizacja, która rozwija opowiadanie Hilla, wzbogaca je i tym samym opowiada ciekawszą i lepszą historię. To naprawdę dobry film przykuwający do ekranu, pełen napięcia i dający fanom horroru nową, bardzo ciekawą postać, którą kto wie, może wymieniać się będzie obok Freddy’ego, Jasona, Michaela i innych. Autor: nocny
|
|||





















