Rozmowa z Joe Hillem o filmie „Abraham’s Boys”

Rozmowę dla Collider przeprowadził Chris McPherson.

COLLIDER: Przede wszystkim gratulacje z okazji filmu. Naprawdę mi się podobał. Był klimatyczny, pełen napięcia, niepokojący – dokładnie taki, jaki powinien być. Napisałeś i opublikowałeś tę historię dwie dekady temu. Jak doszło do tego, że powstał z niej film pełnometrażowy?

JOE HILL: Minęły 23 lata. Dostałem za nią 150 dolarów.

Naprawdę? Jezu.

150 dolarów, 23 lata temu. A teraz powstał z tego ten niesamowity film. Natasha [Kermani] wykonała świetną robotę. Powiedziałem już komuś innemu, że uwielbiam ten obraz. Jest hitchcockowski. Nie miała dużego budżetu na zrobienie filmu. Nie miała też dużo czasu – zdjęcia trwały krótko, ale wykorzystała te ograniczenia jako atuty. Stworzyła film, który jest bardzo skondensowany, pełen napięcia i suspensu. Dla mnie to wygląda jak Hitchcock z połowy XX wieku. A kiedy Brady Hepner stoi na zewnątrz z siekierą, a kalifornijskie słońce właśnie zaczyna zachodzić – wtedy wygląda to jak western Johna Forda. Hepner wygląda jak młody Gregory Peck stojący na wzgórzu w westernie Forda. To prawie tak, jakby Natasha grała w zupełnie inną grę niż wielu współczesnych filmowców. W pewnym sensie to w ogóle nie jest nowoczesny film. Myślę, że celowała w klasykę.

Zabawne, że mówisz o westernie. Właśnie rozmawiałem z Titusem i powiedziałem mu, że miałem wrażenie, że oglądam western – taki stary western o włamaniu do domu, z tym że przez cały czas czekasz i czekasz, aż to włamanie się wydarzy. A potem okazuje się, że ono nadchodzi z wnętrza domu.

Połączenie jest z wnętrza domu.

Dokładnie. Połączenie jest z piwnicy domu.

Muszę powiedzieć, że mieliśmy wielkie szczęście, że Titus zgodził się zagrać naszego Van Helsinga. Jest taka scena pod koniec filmu – absolutny popis aktorski. Niezwykła, satysfakcjonująca i przerażająca scena z udziałem Van Helsinga. Pomyślałem wtedy: „Boże, jakim cudem udało nam się zdobyć tego gościa do naszego filmu? To jakbyśmy uszli z morderstwem.”

Uwielbiam Titusa. Rozmawiałem z nim wiele razy, uwielbiam go oglądać na ekranie. Uwielbiam moment, kiedy mówi do swojego najstarszego syna: „Jestem z ciebie dumny.” To chyba najbardziej złowrogie zdanie, jakie pada w całym filmie.

Kiedy pisałem opowiadanie, „Chłopcy Abrahama” było jednym z 14 opowiadań w zbiorze „Upiory XX wieku”. Choć były pisane przez kilka lat i mają różny klimat – niektóre to klasyczny horror, inne to sentymentalne historie nadprzyrodzone, jeszcze inne to dziwaczny realizm magiczny, a kilka to naturalistyczna fikcja historyczna – to jednak mają pewne wspólne tematy. Tworzą spójną całość.

Jednym z powtarzających się motywów jest zdanie: „Zobacz, do czego mnie zmusiłeś.” Uważam, że to genialna kwestia złoczyńcy – jedno z najbardziej przerażających zdań, jakie można wypowiedzieć, szczególnie gdy dotyczy czyjegoś zabójstwa, ale wina zostaje przerzucona na kogoś innego. To mnie przeraża. Mam ciarki, gdy tylko o tym myślę. Titus wypowiada tę kwestię w filmie i aż mnie zmroziło. To było bardzo mocne.

To takie umycie rąk, zdjęcie z siebie winy, bo przecież „robił to, co słuszne”. A jeśli ci się nie podoba – to twoja wina.

Naturalna konsekwencja. „To naturalna konsekwencja twojego zachowania. Popatrz na tę krew. Zobacz, do czego mnie zmusiłeś.” Pisząc to opowiadanie, zastanawiałem się, kim naprawdę jest Van Helsing. Przecież to facet, który wychodzi w piątek wieczorem, otwiera trumnę i znajduje tam młodą kobietę, po czym przebija ją kołkiem, odcina jej głowę i wkłada czosnek do ust. Ja w piątkowe wieczory oglądam Netflixa albo Shudder. On zabija. Wiemy, że Van Helsing to „dobry” facet, bo uczono nas, że wampiry są złe.

Tak.

Wampiry są zarażone. Trzeba je zniszczyć. Ale mimo to, jego sposób spędzania piątku bardzo przypomina to, co robił Ted Bundy. I to właśnie mnie zaintrygowało – ten facet ma naprawdę nienormalne hobby.

Zabawne, że to mówisz, bo też o tym myślałem. Jeśli usuniesz potwory z historii Van Helsinga i spojrzysz, co on robi 18 lat po Drakuli – to przecież teraz to już po prostu seryjny morderca, prawda?

O tak. Zdecydowanie. Duży spoiler dla czytelników, przewińcie ten fragment, udawajcie, że go nie było. Ale tak, to ciekawy pomysł, że Van Helsing był charyzmatycznym człowiekiem, który potrafił przekonać innych do swoich racji. Największą różnicą między opowiadaniem a filmem jest to, że w opowiadaniu Mina dawno nie żyje. Max Van Helsing, główny bohater, pamięta ją, ale stracił ją, gdy miał sześć czy siedem lat. Jego brat Rudy w ogóle jej nie pamięta.

Natasha wprowadziła Minę do filmu. I dzięki niej rozumiemy, skąd u Maxa tyle serca, współczucia, odwagi. To ona jest emocjonalnym centrum rodziny. Ale jednocześnie jest psychicznie krucha i zagrożona, a jej umysł zdaje się wymykać spod kontroli. To również przerażające, kiedy centrum twojego życia popada w obłęd, jak nie być przerażonym i zrozpaczonym?

Skoro już mowa o „Uiorach XX wieku”, myślisz, że są tam jeszcze jakieś historie gotowe do adaptacji?

Nie wiem. Miałem dużo szczęścia. „Czarny telefon” to świetny film. Scott [Derrickson] i [C. Robert] Cargill wykonali świetną robotę. Kontynuacja wychodzi w październiku. Jeszcze jej nie widziałem, ale scenariusz był świetny, więc jestem bardzo podekscytowany. „Abraham’s Boys” to również świetna adaptacja. Jestem wdzięczny, że ten film powstał.

„Najlepszy nowy horror” jest straszne i mogłoby być ciekawym filmem. „Pop Art” już zostało zekranizowane. To było trzecie opowiadanie w zbiorze. Chodzi o przyjaźń młodego przestępcy i nadmuchiwanego chłopca o imieniu Arthur Roth. Arthur jest z plastiku, wypełniony powietrzem, waży 30 gramów i jeśli usiądzie na zaostrzonym ołówku, umrze. Gdzieś w 2005 albo 2006 roku reżyserka Amanda Boyle zrobiła z tego piękny krótkometrażowy film. Chyba można go znaleźć na iTunes. I czasem myślę: „A gdyby Pop Art był filmem Pixara? Albo animacją DreamWorks?” Są tam jeszcze inne mroczne historie. Ale już dwie adaptacje z jednego zbioru? To i tak niewiarygodny wynik.

Zdecydowanie. A obie adaptacje – „Czarny telefon” i ta wyszły świetnie.

Tak, absolutnie. Sprawili, że mój dorobek dobrze się prezentuje.

Dokładnie. Wykonują za ciebie całą ciężką robotę, co?

Uwierz mi, Natasha włożyła w „Abraham’s Boys” o wiele więcej pracy niż ja. Ja poświęciłem tydzień na napisanie opowiadania. Ona spędziła znacznie więcej czasu, pocąc się nad filmem.

Zdecydowanie się opłaciło.