Road Rage
|
||||||||||||||
OpisUznany powieściopisarz, nagrodzony statuetką Eisnera Joe Hill po raz pierwszy razem ze swoim ojcem, Stephenem Kingiem, stworzył opowiadanie 'Gaz do dechy’, będące hołdem dla klasycznej opowieści Richarda Mathesona 'Duel’. IDW dumnie przedstawia komiks opowiadający obie te historie w tomie 'Road Rage’, zaadaptowanym przez Chrisa Ryalla i narysowanym przez Nelsona Daniela i Rafę Garresa. |
||||||||||||||
|
||||||||||||||
Przykładowe strony |
||||||||||||||
RecenzjaPierwsze wspólne opowiadanie Stephena Kinga i Joe Hilla 'Gaz do dechy’ to całkiem fajna historyjka, nowa wersja znanego już z kilku odsłon tematu: tajemniczy kierowca terroryzuje innych na długiej, pustej szosie biegnącej przez mniej uczęszczane tereny Stanów Zjednoczonych. Kingowie oddając hołd autorowi być może pierwszej takiej opowieści zrobili to po swojemu, dorzucając coś co ich bardzo kręci – motocykle. Wyszło nieszczególnie oryginalne (ale przecież nie miało takie być) ale właściwie odświeżone opowiadanie, które przyjęto dobrymi recenzjami. Sam fakt, że autorem jest King i jego syn także zrobił swoje i dodał atrakcyjności. Tekst więc doczekał się kolejnych odsłon, powstał audiobook, eBook aż wreszcie komiks. Można stwierdzić, że tekst, w którym tak naprawdę nie dzieje się przesadnie dużo (delikatnie ujmując), to nienajlepszy produkt, z którego da się zrobić komiks. Cóż bowiem tutaj mamy, jedzie gang motocyklowy drogą, natrafia na ciężarówkę, której kierowca chce się brzydko zabawić, dochodzi do zwarcia, koniec. W antologii 'Jest legendą’, z której pochodzi ów opowiadanie czytało się to świetnie, ale jak to pokazać w obrazkach by nie było nudno i monotonnie? Komiks, który zatytułowano 'Road Rage’, rozpisano na zaledwie dwa zeszyty po 24 strony. Nie rozciągnięto więc historii, nie obudowano jej nowymi, dodatkowymi wątkami. Dostajemy zatem krótki, intensywny komiks wierny pierwowzorowi. I moim zdaniem wystarczy, scenariusz jest dobrze rozpisany, całość przyciąga uwagę i nie nuży, jest to bardzo przyjemna przejażdżka. Pierwszy zeszyt przedstawia nam bohaterów. The Tribe, czyli gang motocyklowy to dziewięciu facetów, kumpli kochających wielkie ryczące maszyny i nierozerwalny z nimi styl życia. Łączą się z nim też różne interesy, może nie do końca jasne i przejrzyste jakich chciałoby prawo, państwo i policja. Tak to już jest w tym środowisku, jest broń, jest forsa, jest ryzyko, jest zabawa. Panowie omawiają ostatni biznes w przydrożnym barze, po czym ruszają w dalszą drogę położoną na pustyni szosą. I tutaj właśnie dochodzi do spotkania ze wspomnianą już ciężarówką i zagadkowym, ale wiadomo że niebezpiecznym, kierowcą. Drugi zeszyt zaczyna się dokładnie w momencie, w którym zostawiono nas w numerze porzednim. Rzuceni jesteśmy więc w emocjonujący pościg cysterny za Race’em, jednym z członków motocyklowego gangu, który niezamierzenie oddzielił się od reszty swojej paczki. Roy, inny członek The Tribe postanawia zniknąć z feralnej szosy i zostawia pozostałych uciekając w przeciwnym kierunku. Garstka tych, którzy przeżyli i pozostali na drodze postanawia ratować Race’a i podejmuje walkę z szalonym kierowcą ciężarówki. Zeszyt #1 był intensywny, ale w drugim stężenie akcji wznosi się o kilka poziomów wyżej. Tutaj od pierwszej do niemal ostatniej strony dzieje się dużo i szybko. Rozgrywka między adwersarzami na szosie przedstawiona jest bardzo filmowo. Naprawdę zarówno scenarzysta jak i rysownik świetnie przenieśli na kartki komiksu to co King i Hill wymyślili na łamach opowiadania. Muszę przyznać, że rysunki Nelsona Daniela przy drugiej odsłonie spodobały mi się jeszcze bardziej. Końcówka to już uspokojenie akcji ale nie emocji, świetna rozgrywka między ojcem i synem wyjaśniająca dlaczego doszło do spotkania z kierowcą ciężarówki. Mimo, że trudno było tak naprawdę zżyć się z bohaterami, bo komiks jest na to zbyt krótki, to zakończenie naprawdę zasmuca. Strona wizualna komiksu to Nelson Daniel, znany choćby z komiksu Joe Hilla 'The Cape’, który kolorował. Tym razem odpowiedzialny jest nie tylko za kolory ale także za rysunki. Kreska tego artysty podoba mi się, chociaż nie pokazał tu czegoś wyjątkowego. Są to dobrze wykonane ale też nieprzesadnie skomplikowane czy artystyczne rysunki. Bardzo mocno jednak muszę go pochwalić za kadrowanie. Zeszyty są bardzo zróżnicowane, obyło się tu bez sztampy, każda kolejna strona jest inna, są kadry różnych rozmiarów, różnych kształtów, różnorako rozłożone na stronach. Dzięki temu komiks żyje, jest interesujący i dynamiczny. Daniel świetnie też uchwycił klimat opowieści i dobrze oddał to kolorami. Gdy recenzowałem 'The Cape’ krytykowałem sposób cieniowania jaki stosuje Daniel. Tutaj użył tej samej metody i nadal mi się ona nie podoba. Jest to stara szkoła kropkowania, zamiast nakładania jednego czy kilku odcieni ciemnej barwy. Zwyczajnie tego nie lubię i psuje mi to trochę odbiór tak tworzonych komiksów. Kwestia upodobań, do mnie nie trafia, inni będą zadowoleni. Kończąc omawianie tego dwuzeszytowego projektu trzeba wspomnieć jeszcze o okładkach. Powstało aż 9 ilustracji (dodatkowo są jeszcze 3 różne ilustracje z logiem The Tribe). To naprawdę bardzo dużo, co świadczy o potencjale jaki widzieli wydawcy w tym tytule. Autorami okładek są trzej rysownicy, Nelson Daniel, Phil Noto i Tony Harris. Wszyscy wykonali dobrą robotę, aż chciałoby się mieć wszystkie warianty tych dwóch zeszytów. Warto też wyróżnić ilustracje Harrisa, bo to on odpowiedzialny jest za okładki ze Stephenem Kingiem i Joe Hillem. Znakomity rarytas dla fanów. Wydawać by się mogło, że krótkie i proste fabularnie opowiadanie nie nadaje się na adaptację komiksową. Może inaczej, że nie ma sensu takowej robić. Ale kto wie czy decyzję o powstaniu takowej podjęto mając świadomość, że i tak same nazwiska przyciągną klientów. Na szczęście jednak poza nazwiskami dostajemy naprawdę solidny, ciekawy i ładnie wykonany komiks. Warto postawić go na półce obok antologi 'Jest legendą’ zawierającej opowiadanie Kingów. Autor: nocny
|
||||||||||||||
Okładki zeszytów #1 – #4 |