The Cape: Fallen

 

Opis

Jeśli moc deprawuje to z pewnością wielka moc deprawuje jeszcze bardziej. Scenarzysta Jason Ciaramella i rysownik Zach Howard odkrywają nowe wątki w antysuperbohaterskiej opowieści Hilla, która rozgrywa się pomiędzy wydarzeniami z pierwszej serii. Eric zabił już swoją byłą dziewczynę i niedługo zajmie się mamą i bratem. Ale najpierw zniknie na trzy dni. Jakie jeszcze okropności popełni? Jakie jeszcze szaleńcze sekrety skrywa Peleryna? Odpowiedzi na te pytania uwypuklą tylko główną tezę Peleryny – nawet największa moc nie uczyni złego człowieka dobrym.

Informacje

  • Scenariusz: Jason Ciaramella
  • Rysunki: Zach Howard
  • Kolory: Nelson Daniel
  • Liczba stron: 104
  • Data wydania zeszytów: lipiec 2018 – lipiec 2019
  • Data wydania zbiorczego: listopad 2019
  • Wydawca amerykański: IDW

Dodatki

  • Galeria okładek
  • Karty postaci do LARPa

 

 

Przykładowe strony


Recenzja

„The Cape. Fallen” to ogromne zaskoczenie. Lata temu wydawało się, że komiksy o Ericu i o pelerynie to zamknięty rozdział, one shot a następnie dwie kolejne dłuższe historie powstawały w latach 2010 – 2012 i więcej nie mówiło się o tym tytule. Nagle sześć lat później Joe Hill powrócił do swoich bohaterów z nową historią, która co ciekawe nie jest ani prequelem ani sequelem a umiejscowiona jest mniej więcej po wydarzeniach z pierwszego zeszytu i jednocześnie pierwowzoru czyli opowiadania Hilla. Skąd pomysł na powrót nie wiem ale bardzo się ucieszyłem z jeszcze jednej opowieści gdyż bardzo lubię pierwszy album.

W nowym, trzecim już albumie, otrzymujemy tak naprawdę bardzo prostą historyjkę. Eric zaraz lub krótko po tym co stało się z jego dziewczyną wybiera się do opuszczonego domku w środku lasu, do którego razem z bratem przywoził ich ojciec. Ku jego ogromnemu zaskoczeniu domek wcale nie jest opuszczony bo jako miejscówkę weekendowej zabawy wybrała go sobie grupka młodzieży. Co jeszcze bardziej zaskakujące jedną z zastanych na miejscu osób jest chłopak, który naśmiewał się z Erica w dzieciństwie. Za namową Eric postanawia zostać na miejscu i spędzić następnie dni z nowymi znajomymi grając w LARPy. Niestety dla nich przez nieostrożność chłopaka są oni świadkami jego mocy. A Eric nie może pozwolić by ktokolwiek o niej wiedział…

I tym sposobem otrzymujemy bardzo typowy slasher typu „Piątek 13-tego” aczkolwiek z supermocą jaką daje peleryna. Można śmiało uznać, że fabuła jest banalna i aż za bardzo sztampowa. Można ale komiks ten dał mi tak dużo przyjemności, że absolutnie nie postrzegam tej historii negatywnie. Po pierwsze scenarzyście Jasonowi Ciaramelli oraz rysownikowi Zachowi Howardowi i koloryście Nelsonowi Danielowi udało się stworzyć absolutnie kapitalny klimat. Obserwując pole wydarzeń aż chciałoby się być w tym miejscu i dołączyć do wspólnej zabawy popkulturowych nerdów. Sama rozgrywka pomiędzy Erikiem i paczką jego dawnego znajomego także jest niezwykle satysfakcjonująca. Mimo, że czyni on straszne rzeczy i generalnie jest przecież postacią od zawsze nagatywną obserwowanie jego zabawy w kotka i myszkę daje dużo frajdy.

Zach Howard co ciekawe nie rysował drugiego albumu serii, rolę tę przejął kolorysta. I to pozytywnie odbiło się na poziomie tamtego albumu bo na stronę wizualną pierwszej serii troszeczkę narzekałem. W omawianym albumie Howard powraca na stanowisko głównego artysty i okazuje się, że jego warszat przez te lata się poprawił, rysunki są lepsze, wyraźniejsze, bardziej szczegółowe a przede wszystkim nie ma już tego cieniowania, które tak mnie denerwowało wcześniej. Razem z kolorystą Danielem stworzyli tutaj wspaniałą oprawę graficzną, która odciska duże piętno na samym klimacie komiksu.

Patrząc na całą tę komiksową serię mógłby ktoś zapytać czy jest sens wrzucania ot takiej prostej historyjki gdzieś w środek wydarzeń, które już znamy. Faktycznie komiks może wydawać się typową wrzutką zupełnie nieplanowaną ani specjalnie niepasującą do całości. Nie mniej jednak „The Cape. Fallen” spodobał mi się tak bardzo, że ogromnie cieszę się, że powstał i co więcej, chciałbym by to nie była wrzutka jednorazowa. To zabawne, że opowiadanie Joe Hilla, które początkowo uważałem za głupkowate a przez to raczej mocno średnie, w formie komiksowej i po rozbudowaniu tak bardzo mi się spodobała, że mam nadzieję na wiele kolejnych części.

Autor: nocny

 

 

Okładki zeszytów #1 – #4