Gaz do dechy
|
||||
OpisTrzynaście historii mistrza grozy młodego pokolenia, który przesuwa granice gatunku na nowe terytoria. Wyjęci spod prawa motocykliści uciekający przez pustynię przed upiorną cysterną… Wizyta młodych ludzi w wesołym miasteczku, która wcale nie kończy się wesoło… Uchylone drzwi do świata cudów, które okazują się furtką dla namacalnego zła… Podróż pociągiem w niecodziennym towarzystwie… Media społecznościowe, które nikogo nie uratują przed zombi… Bibliotekarz dostarczający najświeższe lektury umarłym… I wreszcie lot, podczas którego ludzie nieakceptujący się nawzajem zaczynają ze sobą rozmawiać – nieco za późno. Od klasycznych horrorów, przez fantasy, S-F, thriller psychologiczny, po prozę obyczajową z silnym akcentem politycznym – różnorodność opowiadań w tym zbiorze jest niezwykła. Ale wszystkie dotykają najgłębszych ludzkich sekretów i wydobywają na światło dzienne nasze mroczne słabości i lęki.
Zawartość zbioru: |
||||
|
||||
Recenzja„Gaz do dechy” to drugi zbiór opowiadań Joego Hilla, poprzedni, „Upiory XX wieku”, to jednocześnie jego debiutancka książka, od której minęło piętnaście lat. I jest to też moja ulubiona książka tego autora, osobiście preferuję Hilla w krótkiej lub średnio długiej formie, bo co ciekawe, na drugim miejscu w moim osobistym rankingu stawiam zbiór nowel „Dziwna pogoda”. W związku z powyższym „Gaz do dechy” był książką przeze mnie mocno i długo wyczekiwaną. Po lekturze mogę powiedzieć, że teksty z początku kariery Hilla zrobiły na mnie większe wrażenie niż to co stworzył w ostatnich latach. Zbiór rozpoczyna się wstępem „Kim jest twój tata?” i dla mnie to najlepsza pozycja w książce. Ja bardzo lubię wszelkie wstępy i posłowia a akurat ten tekst to najlepsze wprowadzenie do książki jakie czytałem. Hill serwuje tutaj mnóstwo ciekawostek ze swojego życia i okresu dorastania ze Stephenem Kingiem, robi to z humorem i sprawia, że chciałoby się przeczytać nie tylko taki wstęp ale wręcz całą autobiografię. Następnie mamy przed sobą trzynaście opowiadań, kilka opublikowanych już wcześniej w Polsce, kilka znanych z publikacji zagranicznych i kilka nowych. Dwa z nich Hill napisał wspólnie z ojcem, Stephenem Kingiem. „Gaz do dechy” i „W wysokiej trawie” były już znane polskiemu czytelnikowi, oba teksty uważam za dobre chociaż też nie zrobiły na mnie szczególnego wrażenia. W „Gazie do dechy” towarzyszymy na opustoszałych amerykańskich drogach gangowi motocyklowemu i obserwujemy konflikt rodzinno-pokoleniowy, który zostaje przerwany przez niewytłumaczalny na początku atak kierowcy wielkiej ciężarówki. Opowiadanie jest bardzo plastyczne, filmowe i czytałem je z zaangażowaniem do samego końca. „W wysokiej trawie” znane także z netfliksowej ekranizacji zapowiadało się dobrze, jest do pewnego momentu bardzo ciekawie poprowadzone ale nie do końca spodobało mi się rozwiązanie zagadki magicznego pola trawy, do którego wchodzą bohaterowie opowiadania. Kolejnymi dwoma historiami wydanymi wcześniej w Polsce są „Tweety z cyrku umarłych” i „Jesteście wolni”. I są to opowiadania świetne. Przy „Tweetach” autor zastosował oryginalny i może na pierwszy rzut oka ryzykowny sposób przedstawienia fabuły, całość opowiadania to wpisy młodej dziewczyny, które zamieszcza za pomocą telefonu w serwisie Twitter. Tak obserwujemy wydarzenia, które obserwuje nastolatka a dzieją się tam rzeczy niewiarygodne. Okazuje się, że pomimo takiej formy czytało mi się to opowiadanie bardzo dobrze, a może właśnie dlatego tak na mnie podziałało. Pomysł Hilla sprawdzić się i wyszła mu jedna z najlepszych, bardzo rozrywkowych pozycji w książce. „Jesteście wolni” natomiast to przejmujący zapis z wybuchu trzeciej wojny światowej widzialny oczyma pasażerów samolotu. Tutaj także autor zastosował inną niż powszechna formę opowieści, co chwila przeskakując z osoby na osobę i pokazując jej postrzeganie wydarzeń. To kolejny wyróżniający się punkt w spisie treści zbioru. To jeszcze nie koniec zabawy Hilla formą. Przy opowiadaniu „Diabeł na schodach” zastosował kaligram, czyli ułożenie tekstu tak by przedstawiał jakiś obrazek. W tym przypadku ów kaligram pokazuje tytułowe schody. Pierwszy raz spotkałem się z tym zabiegiem, ogólnie używany on jest raczej do dużo krótszej formy niż opowiadanie, ale jako, że tutaj obrazek jest banalnie prosty było to do zrobienia. Czy ma to większy sens? Nie szczególnie ale jako ciekawostka dlaczego nie, urozmaiciło to książkę. Szkoda, że sama treść już nie zwróciła tak mojej uwagi, od początku miałem problem ze „Schodami”, nie bardzo wiedziałem czym jest ów tekst, czy to przypowieść, baśń? Sama historia niestety również mnie nie zainteresowała. A jeżli już jestem przy tym co mi się nie spodobało to muszę wymienić opowiadanie „Jesteś dla mnie najważniejsza”. Mamy tutaj do czynienia z czymś w rodzaju opowieści sci-fi a ja tego gatunku raczej nie lubię i już na starcie to opowiadanie nie miało u mnie szans. Nie pomagało użycie przez autora różnych dziwnych wymyślonych nazw i słów, miałem też wrażenie, że tekst jest napisany kompletnie innym językiem, jakby napisał je ktoś inny, i jest to język w którym nie potrafiłem się odnależć. Wszystko to sprawia, że to opowiadanie absolutnie nie jest dla mnie najważniejsze. Kolejną parą opowiadań są „Nad srebrzystą wodą jeziora Champlain” oraz „Kciuki”. Te dwie historie poznałem już dużo wcześniej ale za pośrednictwem ich komiksowych adaptacji. Komiksowe „Jezioro Champlain” bardzo mnie rozczarowało, aczkolwiek od lektury minęło sporo lat i może teraz odbiorę je inaczej, co na pewno sprawdzę. Ale co więcej, przed opowiadaniem poznałem też jego ekranizację, która powstała na potrzeby serialu „Creepshow” i tam już historia podobała mi się bardzo. Powiem więcej, uważam ją za ciekawszą niż pierwowzór. Tekstu absolutnie nie uważam za nieudany, podobał mi się, ale mając w pamięci serial, cały czas czekałem na mocne rozwiązanie, które tam zobaczyłem i jego brak w książce nieco mnie rozczarował. Niemniej jednak tę pozycję ze zbioru wpisuję do tabelki z nagłówkiem „dobre”. „Kciuki” natomiast to komiks, który oceniłem przed laty bardzo pozytywnie i tak też jest z opowiadaniem. To mocny, społeczny głos Hilla w sprawie wojny w Iraku, W „Gazie do dechy” znajdziemy też opowiadania, które są dla mnie zawsze na takiej cienkiej granicy, gdzie wystarczy krok, jeden pomysł i historia będzie spisana dla mnie na straty. To ten moment kiedy Hill wplata pomysły fantastyczne ale już zbliżające się do totalnej abstrakcji. Takim przykładem jest tutaj „Stacja Wolverton” gdzie już trzy pierwsze zdania sprawiły, że zapaliło mi się w głowie czerwone światło: „o nie, to będzie głupie”. Hill jednak sprawił, że ten absurdalny pomysł czytało mi się bardzo przyjemnie i tekst zakończyłem zaskoczony, że mi się spodobał. Drugi przykład to „Chryzantemamy”. Historia zapowiadała się na naprawdę interesującą, przywodziła mi mocno na myśl nowelę Stephena Kinga „1992” ale po jakimś czasie Hill wplótł właśnie jeden z tych swoich absurdalnych pomysłów i tym razem niestety dla mnie zniszczył coś co mogło być świetną, mroczną historią. „Mroczna karuzela” z kolei to też coś co zdawało się pędzić ku owej granicy, za którą I zostały jeszcze dwa tytuły. „Faun” to opowiadanie po opisie którego byłem pewien, że do mnie nie trafi, wchodzenie człowieka do świata baśni, magiczne zwierzęta to nie jest moje poletko. Ktoś znajduje przejście do innego, równoległego świata, w którym urządza polowania na magiczne zwierzęta. Za ogromną opłatą wpuszcza tam myśliwych, którzy pragną jeszcze większych wrażeń niż strzelanie do lwów czy słoni. Sam pomysł początkowo nie nastroił mnie pozytywnie ale z biegiem historii przekonywałem się do niej coraz bardziej i ostatecznie nie mogę powiedzieć, że to zły czy słaby tekst. Aczkolwiek wydaje mi się, że miał tutaj Hill jakiś problem z narracją gdyż niejednokrotnie łapałem się na tym, że nie wiedziałem o kim właśnie czytam, kim jest postać, która właśnie się wypowiada. Doszło do tego, że musiałem wrócić do początku i zacząć lekturę jeszcze raz. Ostatni tekst za to znalazł się na przedzie mojej tabelki z napisem „dobre”. „Spóźnialscy” to magiczna i bardzo „Gaz do dechy” to przekrój różnych pomysłów i stylów Joego Hilla dający obraz możliwości i fantazji autora. Dla mnie nie jest to książka tak dobra jak wcześniejszy zbiór opowiadań, tam ilość tekstów, która zrobiła na mnie duże czy bardzo duże wrażenie była jednak większa. Tutaj dostałem sporo fajnych historii ale zabrakło mi takich naprawdę mocnych strzałów. Niemniej jednak spędziłem przy książce przyjemne chwile i na pewno do części tekstów będę powracał. Autor: nocny |
||||