Nie, myślę, że to będzie raczej lato albo nawet wczesna jesień 2025. Wiem, że moi wydawcy, i kocham ich za to, chcą dać tej książce dużą kampanię promocyjną. Ale to oznacza, że przejdzie ona przez wydawniczy proces bardzo powoli. Kiedyś można było skończyć książkę i zobaczyć ją w druku po siedmiu miesiącach. Teraz mija rok od oddania ostatecznej wersji do pojawienia się jej w księgarniach. A ja jeszcze tej wersji ostatecznej nie oddałem. Hunger jest bardziej jak Rogi albo Strażak, w tym sensie, że może trochę odbiega od mojego typowego stylu. To trochę jak w baseballu, chcesz rzucić fastballa, prosto w środek, ale od czasu do czasu chcesz rzucić krzywą, żeby wybić pałkarzy z rytmu. Kiedy przywiązujesz się do autora, są rzeczy, które chcesz, żeby robił, przy NOS4A2 i King Sorrow staram się dawać ludziom więcej tego, co podobało im się w Pudełku w kształcie serca. Ale są też inne powieści, w których robię coś trochę innego, żeby uniknąć znużenia. I mam nadzieję, że publiczność przyjmie je równie dobrze.
Porozmawiajmy o sequelu Locke & Key. O World War Key, jak daleko jest Gabriel…
Panowie, nie wiem, czy to powstanie. Chciałbym, ale… ożeniłem się, urodziły mi się bliźniaki, a w tym czasie pracowałem nad wieloma scenariuszami. Skupiłem się na pisaniu scenariuszy i komiksów. Zrobiłem serię Hill House, napisałem Dying Is Easy, Locke & Key: Złoty wiek, Blady batalion i crossover z Sandmanem. Przez jakiś czas byłem praktycznie pełnoetatowym scenarzystą komiksowym. Potem skończyłem 50 lat i zacząłem się zastanawiać, co chcę robić w tej dekadzie. I pomyślałem, że nigdy nie byłem pisarzem w tempie „książka na rok”. Nigdy nie byłem tym gościem, który co roku wypuszcza nową powieść. Chyba chciałbym tego spróbować. Mam cztery opublikowane powieści. Chciałbym dojść do dziesięciu, a gdybym mógł to zrobić w sześć lat, byłoby super. Plan jest więc taki: King Sorrow w 2025, Hunger w 2026, kolejna klasyczna powieść grozy w 2027, a potem Gunpowder. To dałoby sześć powieści w sześć lat, choć pewnie będzie to raczej trzy powieści i zbiór opowiadań, trzy powieści i zbiór opowiadań. czyli sześć książek w osiem lat, ale z nadzieją, że co roku pojawi się nowa pozycja. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale myślę, że dam radę. Kluczem jest, żeby codziennie rano najpierw pisać powieść, a dopiero potem zabierać się za scenariusze czy komiksy. Przez większość kariery byłem jednocześnie powieściopisarzem i scenarzystą komiksów, a w pewnym sensie bardziej tym drugim. Teraz odwracam kolejność, staję się pełnoetatowym powieściopisarzem i odkładam komiksy, dopóki nie skończę tych sześciu książek. Więc jeśli pojawi się jeszcze Locke & Key, to dopiero po trzech kolejnych powieściach, a może i później. Przykro mi.
Zadowolimy się dobrą powieścią, więc bez obaw.
Tak, to byłoby fajne. Myślę, że powieść rocznie… To prowadzi nas do Gunpowder. Gunpowder będzie jedną z tych sześciu powieści. Jeszcze nie wiem, w jakiej kolejności. Myślę, że będzie to: King Sorrow, Hunger, kolejna klasyczna powieść grozy, a potem Gunpowder. Jeśli nie czwarta, to szósta. Ale Gunpowder to projekt trochę z boku, nie jak King Sorrow czy Pudełko w kształcie serca, tylko coś jak Strażak czy Rogi. Rzut krzywą. Nigdy nie zrobiłbym dwóch książek w stylu Strażaka jedna po drugiej. To samo z Rogami. Miałem szczęście, że mam wiernych czytelników, którzy byli gotowi podążać za mną w dość dziwne miejsca. Ale zasadniczo myślę, że naprawdę lubią historie w stylu Pudełka w kształcie serca, King Sorrow czy NOS4A2. Dlatego ważne jest, żeby pisać też takie książki – klasyczne, straszące. Uwielbiam to i czytelnicy też się tym ekscytują. To trochę jak z AC/DC – może spodobać się się ich akustyczny album, ale nie chcesz, żeby robili to za każdym razem. Chcesz, żeby wysadzili głośniki.
Więc Gunpowder – początkowo plan był taki, by zrobić cztery nowele?
Tak, nadal tak będzie. Będzie Slave Girls Of Gunpowder, zaznaczam, że to tytuł ironiczny, a nie poważny hołd dla Johna Normana, bo ktoś mógłby się rozczarować. Mam też tytuły trzeciej i czwartej części. Każda nowela jest samodzielna, ale wszystkie razem złożą się na powieść Gunpowder. Prawdopodobnie Slave Girls Of Gunpowder i kolejna nowela wyjdą osobno w PS Publishing, a potem całość zostanie zebrana w jedną książkę. Czwarta część raczej nie ukaże się jako osobna publikacja PS, ale będzie częścią powieści. Podobnie jak Hunger czy opowiadanie Nałądowany ze zbioru Dziwna pogoda, to historia, którą od dawna mam w głowie w całości. Problemem jest tylko znalezienie czasu, żeby ją napisać. Zresztą Hunger też tak powstało, od sześciu czy siedmiu lat miałem początek, środek i koniec.
A Up The Chimney Down trafiło na boczny tor albo do szuflady?
Myślę, że Up The Chimney Down może ostatecznie stać się komiksem lub scenariuszem. To taka lekka, hitchcockowska opowieść, trochę jak filmy Hitchcocka, które były nie tylko pełne napięcia, ale też prawie komediowe, z romansem i żywymi dialogami. To w sumie nie jest coś, co zwykle piszę, nawet w wersji „trochę innej”. Nie mogłem się w tym odnaleźć. Jeden pomysł z tej historii przeniosłem do King Sorrow. Powiem coś zabawnego o King Sorrow. Część pierwsza nazywa się The Briars. To tytuł ostatniej powieści, której nie udało mi się sprzedać. W King Sorrow jest posiadłość o tej nazwie na wybrzeżu Maine, dokładnie ta sama lokalizacja z tamtej nieopublikowanej książki. Później w książce pojawia się Surrealist’s Glass, szklany artefakt z innego niedokończonego, nieudanego projektu. Sam przedmiot był świetny, więc trafił tutaj. W pewnym sensie King Sorrow domyka dla mnie kilka starych wątków. Nic nigdy nie idzie na marne, zawsze można coś wykorzystać.
Najbardziej pamiętny wywiad, jaki kiedykolwiek miałeś?
Och, ten, bez dwóch zdań. Miałem kilka dobrych, ten też taki jest. Ale pamiętam wywiad przy okazji premiery Pudełka w kształcie serca, z dziennikarzem z brytyjskiej gazety, który ewidentnie nie lubił ani książki ani mnie. To było ciekawe, trochę jak pojedynek na szpady. Rozmowa z kimś, kto jest wrogo nastawiony, nie musi być stratą czasu, jeśli podejdziesz do tego z otwartością: „OK, będziemy się ścierać – to się pościerajmy”.
Czyli taka zdrowa dyskusja.
Tak, trochę jak sparing. Czujesz, czy jesteś na tyle zwinny, żeby się obronić, a może nawet zdobyć kilka punktów. Zresztą nigdy nie miałem złej recenzji, której bym potajemnie nie polubił. Parę razy mnie zjechano, a i tak mnie to bawiło. Mam grubą skórę i poczucie humoru. Jeśli czytelnicy się dobrze bawią, to OK, niech inni piszą, że im się nie podobało. Strzelaj. Jestem dużym chłopcem. Mój tata powiedział mi kiedyś… Rozmawialiśmy o niepewności: „Nie wiem, czy ta historia jest dobra, czy działa”. A on na to: „Bycie zawodowym pisarzem polega na tym, że dostajesz pieniądze za noszenie tego niepokoju. Za życie z tą samokrytyką. To jest praca.” I tak samo myślę o recenzjach, nie atakuj recenzenta na Twitterze tylko dlatego, że cię skrytykował. Wziąłeś czek, dostałeś zapłatę za to, żeby inni mieli prawo wyrazić swoją opinię. Oddałeś książkę, teraz kolej czytelników. Twój czas, żeby siedzieć cicho i zobaczyć, co powiedzą.
Świetne słowa na zakończenie, bardzo dziękujemy!
Świetnie się rozmawiało!